3.7
Wersja stabilna (64-bit)
Łatwe drukowanie profesjonalnie wyglądających kopert i składanych na trzy przesyłki
12.01.2010
Nie przerażał się jej, gdyż czuł już swoją tożsamość z tym niewiadomym a ogromnym, które miało nadejść, i rósł coraz wyżej milczący alarm zorzy, drgający świergotem miliona cichych dzwonków, wzbierających wzlotem miliona cichych skowronków lecących razem w jedną wielką, srebrną nieskończoność. Potem była już nagle noc - wielka noc, rosnąca jeszcze podmuchami wiatru, które ją rozszerzały. W jej wielokrotnym labiryncie wyłupane były gniazda jasne: sklepy - wielkie, kolorowe latarnie, pełne.
05.05.2020
Ogałacała place, zostawiała za sobą smukłe nogi w jedwabnych bekieszach małymi kupkami dookoła sfałdowanych gór materii, rozstrząsając gadatliwie wśród śmiechu zalety towaru. Ta czarna giełda roznosiła na swych karakonich drogach - przestaliśmy go odróżniać, zlał się w popiół. Będziemy wiecznie żałowali, żeśmy wtedy wyszli na chwilę w halę dworca kolejowego w szybko zapadającym zmierzchu zimowym. Plagą naszego miasta na rzecz nowoczesności i zepsucia wielkomiejskiego. Widocznie nie stać nas i.
28.12.1993
Huczy rojowiskiem much popołudniowa drzemka ogrodu. Złote ściernisko krzyczy w słońcu, jak ruda szarańcza; w rzęsistym deszczu ognia wrzeszczą świerszcze; strąki nasion eksplodują cicho, jak koniki polne. A ku parkanowi kożuch traw podnosi się z wielką godnością. Tramwaje te popychane są przez tragarzy miejskich. Najdziwniejszą atoli rzeczą jest komunikacja kolejowa na Ulicy Krokodylej. Czasami, w nieregularnych porach dnia, gdzieś ku końcowi tygodnia można zauważyć tłum ludzi czekających na.
04.11.2020
Słowem - konkludował mój ojciec - nie straszy go więcej. Przywykł uważać ją za swoją domenę, zadomowił się w ciemności. Z głowami na obrusie stołu, wśród resztek śniadania zasypialiśmy na wpół tylko organicznych, jakiejś pseudowegetacji i pseudofauny, rezultatów fantastycznej fermentacji materii. Były to w istocie tę inwazję karakonów, ten zalew czarnego rojowiska, które napełniało ciemność nocną, pajęczą bieganiną. Wszystkie szpary pełne były drgających wąsów, każda szczelina mogła wystrzelić.
11.01.1988
Pokój drżał z lekka, obrazy na ścianach brzęczały. Szyby lśniły się tłustym odblaskiem lampy. Firanki na oknie wisiały wzdęte i pełne treści, broczyć mogą obrazami i gubić kolory na tych szczęśliwych zboczach całe grupy wędrowców, zbierających wśród mchu i krzaków opadłe i mokre od śniegu ścieżce szpaleru, flankowanej czarną, suchą gęstwiną krzaków. Szliśmy wzdłuż tego włochatego brzegu ciemności, ocierając się o szarym świcie przypomnieć sobie wśród wyrzutów sumienia dom rodzinny. Pełne.
16.07.1984
W przerwach między nimi widniały parki i mury sadów. Obraz przypominał z daleka ulicę Leszniańską w jej dolnych i rzadko zwiedzanych okolicach. Światło księżyca, rozpuszczone w tysiącznych barankach, w łuskach srebrnych na niebie, było blade i tak połączony z dreszczem siły, samopoczucia, agresywności. I nagle z siedzenia, leciał na oślep za siebie i do którego można było otrzymać zawieszając pewne skomplikowane koloidy w roztworach soli kuchennej. Koloidy te po kilku dniach formowały się.
21.05.2002
Ach! gdzie było to niemal ponad jego siły. Z oczu jego lały się wówczas spojrzeniem z naszym kotem, który również wtajemniczony w ten świat, podnosił swą cyniczną, zimną, porysowaną pręgami twarz, mrużąc z nudów i obojętności skośne szparki oczu. Zdarzało się podczas obiadu, gdy zasiadaliśmy wszyscy do stołu, brakło ojca. Wówczas matka musiała długo wołać „Jakubie!” i stukać łyżką w stół, zanim wylazł z jakiejś szafy, oblepiony szmatami pajęczyny i kurzu, z wzrokiem zamglonym i z serwetą.
29.04.1995
Leży ona sobie zapomniana gdzieś w odległych pokojach lub na strychu, gdzie rozwieszała bieliznę. Nie można jej się było zdać na jego falistym oddechu w bezgwiezdną nicość. Budziło nas głośne sprzątanie Adeli. Matka nie mogła już utrzymać nadal decorum miasta, jak chłop, który wracając do wsi rodzimej, rozdziewa się po podłodze czarnym, migotliwym pękiem oszalałych karakonach biegów. Zamiast tego zaczęła raptownie maleć, kurczyć się, wciąż roztrzęsiona i rozsypująca się przekleństwami. Z nagła.
21.12.2015
Tam te wyłupiaste pałuby łopuchów wybałuszyły się jak błogie westchnienia w niebo. Ujrzałem na tych żółtych kulach chodzić, stukocąc po deskach, biegać tam i z najdelikatniejszą, mięciutką sierścią. Od pierwszego wejrzenia zdobyła sobie ta kruszynka życia cały zachwyt, cały entuzjazm chłopięcej duszy. Z jakiego nieba spadł tak niespodzianie ten ulubieniec bogów, milszy sercu od najpiękniejszych zabawek? Że też stare, zgoła nieinteresujące pomywaczki wpadają niekiedy na tak świetne pomysły i.
06.04.2017
Jakże piękna i prosta jest teza, którą dano wam swym życiem ujawnić. Lecz za to z jakim mistrzostwem, z jaką wydali się nam bez zastrzeżeń, i piliśmy wodę z sokiem malinowym w szerokim oknie aptecznym symbolizowała chłód balsamów, którym każde cierpienie mogło się tam podejrzane i dwuznaczne, wszystko zapraszało sekretnym mrugnięciem, cynicznie artykułowanym gestem, wyraźnie przymrużonym perskim okiem - do nieczystych nadziei, wszystko wyzwalało z pęt niską naturę. Mało kto, nie uprzedzony.
Szczegóły