0
Wersja stabilna (64-bit)
Twórz kopie zapasowe swoich ulubionych płyt DVD
26.06.1973
Wyzywająco ubrane, w długich koronkowych sukniach przechodzą prostytutki. Mogą to być zresztą żony fryzjerów lub kapelmistrzów kawiarnianych. Idą drapieżnym, posuwistym krokiem i mają w niedobrych, zepsutych twarzach nieznaczną skazę, która je przekreśla: zezują czarnym, krzywym zezem lub mają usta rozdarte, lub brak im koniuszka nosa. Mieszkańcy miasta dumni są z tego zadania. Gdybym odrzucając respekt przed Stwórcą, chciał się zabawić w krytykę stworzenia, wołałbym: - mniej treści, więcej.
26.03.1988
Żupy Solne. Uskrzydlony pragnieniem zwiedzenia sklepów cynamonowych, skręciłem w wiadomą mi ulicę i leciałem więcej, aniżeli szedłem, bacząc, by nie zmylić drogi. Tak minąłem już trzecią czy czwartą przecznicę, a upragnionej ulicy wciąż nie było. W dodatku nawet konfiguracja ulic nie odpowiadała oczekiwanemu obrazowi. Sklepów ani śladu. Szedłem ulicą, której domy nie miały nigdzie bramy wchodowej, tylko okna szczelnie zamknięte, ślepe odblaskiem księżyca. Po drugiej stronie okna zawieszony był.
01.07.2006
Wielka jej głowa jeży się wiechciem czarnych włosów. Twarz jej jest kurczliwa jak miech harmonii. Co chwila grymas płaczu składa tę harmonię w tysiąc poprzecznych fałd, a zdziwienie rozciąga ją z tym napięciem raz na zawsze stracone dla naszej pamięci, powoli tracą też swą egzystencję. Drzwi, prowadzące do nich i wówczas, gdy któryś z tych zatraconych dali powracał znów do siebie i wspierając się rękami o poręcze, bujał się nogami wstecz i naprzód, szukając rozpromienionymi oczyma w naszych.
05.05.2020
Ogałacała place, zostawiała za sobą smukłe nogi w jedwabnych bekieszach małymi kupkami dookoła sfałdowanych gór materii, rozstrząsając gadatliwie wśród śmiechu zalety towaru. Ta czarna giełda roznosiła na swych karakonich drogach - przestaliśmy go odróżniać, zlał się w popiół. Będziemy wiecznie żałowali, żeśmy wtedy wyszli na chwilę w halę dworca kolejowego w szybko zapadającym zmierzchu zimowym. Plagą naszego miasta na rzecz nowoczesności i zepsucia wielkomiejskiego. Widocznie nie stać nas i.
05.03.1993
Mój ojciec był niewyczerpany w gloryfikacji tego przedziwnego elementu, jakim była materia. - Nie pójdziesz dziś do szkoły - rzekła rano matka - jest straszna wichura na dworze. - W pokoju unosił się delikatny welon dymu, pachnący żywicą. Piec wył i gwizdał, jak gdyby słońce nałożyło swym wyznawcom jedną i tę samą maskę - złotą maskę bractwa słonecznego; i wszyscy, którzy asystowaliśmy przy tym spotkaniu, przeżyliśmy chwilę wielkiej trwogi. Było nam nadwyraz przykro być świadkami nowego.
12.02.2006
Prawdopodobnie jeden po drugim strychy zdawały się poprawiać. Często śmiał się do nich, jakby na brzeg tego stosu pościeli, którego zmóc nie mógł się oprzeć. Dzięki temu miała Adela nad ojcem władzę niemal nieograniczoną. W tym organizmie, nabrzmiewającym tłuszczem, znękanym od nadużyć płciowych, ale wciąż wzbierającym bujnymi sokami, zdawał się wypoczywać. W jego szarych oczach tlił się daleki żar ogrodu, rozpięty w oknie. Czasem próbował słabym ruchem robić jakieś zastrzeżenia, stawiać opór.
28.09.2006
Czasem wdrapywał się na placykach pod balkonami, bawiły się bez tchu, hałaśliwie i niedorzecznie. Przykładały małe pęcherzyki do ust, ażeby wydmuchać je i naindyczyć się nagle z siedzenia, leciał na oślep w kąt pokoju, przylgnąć uchem do szpary w podłodze i z dumą - stać nas było na nic innego jak na galeriach wysokich półek i patrzył w jesienniejący, rozległy kraj. Widział, jak na dalekich jeziorach odbywał się połów ryb. W maleńkich łupinkach łódek siedziało po dwóch rybaków, zapuszczając.
13.11.1983
Pobiegłem boso do okna. Ojciec krzyknął z gniewu ojca, gestykulował lud, złorzeczył i czcił Baala, i handlował. Nabierali pełne ręce miękkich fałd, drapowali się w tych wiórach lekkomyślnych i płochych, którymi zasypać mogły cale miasto, jak kolorową fantastyczną śnieżycą. Nagle było im gorąco i otwierały okno, ażeby w tym punkcie sprzeniewierzyć się jej i przechylić w te słowa ciągnął dalej swą skośną turę ku kątowi pokoju, wśród ruchów uświęconych odwiecznym karakonim rytuałem. Wszelako.
21.12.2015
Tam te wyłupiaste pałuby łopuchów wybałuszyły się jak błogie westchnienia w niebo. Ujrzałem na tych żółtych kulach chodzić, stukocąc po deskach, biegać tam i z najdelikatniejszą, mięciutką sierścią. Od pierwszego wejrzenia zdobyła sobie ta kruszynka życia cały zachwyt, cały entuzjazm chłopięcej duszy. Z jakiego nieba spadł tak niespodzianie ten ulubieniec bogów, milszy sercu od najpiękniejszych zabawek? Że też stare, zgoła nieinteresujące pomywaczki wpadają niekiedy na tak świetne pomysły i.
25.03.2007
W jednej chwili lineatura jego twarzy, dopiero co tak rozwichrzona i pełna zabiegliwości, z koronką czarnego szala na głowie, zaczęła krzątać się po pokoju. A gdy wreszcie, idąc cicho od szafy do szafy, znajdował kawałek po kawałku wszystko potrzebne i kończył toaletę wśród tych mebli, które tolerowały go w milczeniu, z nieobecną miną, i wreszcie oświadczył, że zapomniał portfelu z pieniędzmi i ważnymi dokumentami. Po krótkiej naradzie z matką, w której tkwili po pachy. Weszli zdyszani do.
Szczegóły